poniedziałek, 13 lutego 2012

Śnieg

Minął śnieg. Praktycznie minął wraz z pierwszym lutowo-holenderskim deszczem. Tak samo minął pierwszy dzień w pracy po powrocie z Polski. Nadal nie jestem pracownikiem roku, a dzięki 3-tygodniowemu odpoczynkowi od zbierania różnorakich alstromerii, nie jestem nim bardziej. Zapomniałem ile ciszy jest w przeciągu tych 10 godzin pracy. Ile chwil milczenia. Rozmawiamy z rzadka. Holendrzy na nasze rozmowy patrzą krzywo. Radzimy sobie. Od czego są przerwy. Wszyscy pytają mnie o powrót, o opcje z nim związane, o Beczke, o to ile i za ile. Podaje liczby, opisy i plany. Odpowiadam.

niedziela, 12 lutego 2012

Już nie urlop

Była Polska. Był urlop. Kilka rzeczy było dobrych, kilka złych. naprawdę ciężko się wraca po prawie pół roku do świata, który pod naszą nieobecność toczył się swoim tempem.
W domu niewiele się zmieniło. Nawet moje ja w domu nie zmieniło się zbytnio. Od czasu mojego wyjazdu napadało tylko sporo śniegu a i powietrze było jakby chłodniejsze. Rodzice się starzeją. Mój chrześniak dorasta. Wszyscy starają się jakoś utrzymać na finansowym morzu. Jak było biednie tak i teraz nie jest bogato.

Tydzień w Olsztynie w jakiś sposób spieprzyłem. Teoretycznie wszystkie punkty zostały osiągniętę, ale wiem że mogłem zrobić więcej. Czasem można być jednak tylko obserwatorem. Ot ta po prostu obserwować ludzi słuchać ich , zgadzać się z nimi i być zarazem tak mentalnie od tego daleko, że człowiek nie wie nawet co odpowiedzieć.
Teraz jest Haga. Znowu jest bezruch. I kolejne 3 tygodnie. Tym razem już nie urlop.

niedziela, 15 stycznia 2012

Byłoby to Stronger Kanye Westa

Powinienem uznać to za motto. Śpiewać cały czas. Wierzyć w to. Jestem jednym wielkim oczekiwaniem na urlop. Oczekiwaniem na sjestę, kiełbasę i narkotyki. Na wszystko co będzie nie jutro nie pojutrze a niedługo. Póki co odstawiłem Holandie na bok Nie myślę o niej. Byłem dzisiaj nad morzem. Morze było ładne. Chciałbym jeszcze zobaczyć Delft. Zobaczyć Amsterdam . Wiem że tutaj byłoby mi łatwiej. Łatwiej kupić jogurt i mieszkanie. Jednak zawsze będzie istniało jakieś tam. Jakieś tam gdzie powinienem już być dawno. Jakieś tam gdzie jest wszystko co dla mnie najważniejsze.

piątek, 23 grudnia 2011

23 grudnia 23:25

A u mnie jest plus dziesięć i nawet Mikołaj przyjeżdża z Hiszpanii. Zima to abstrakt. Święta to sklepy. Nie będzie pierogów. Będzie Martini i pierś z kurczaka umazana w serze i pesto. Mój holenderski tak czyta opakowania. Pachnie zaskakująco eksluziv, ale tu słowo przystępna cena obejmuje o wiele więcej znaczeń jedzeniowo-pitnych. Stać mnie. Stać mnie , żeby jeść , żeby pić. Człowiek od zbierania kwiatków, najemnik któremu zwracają cały podatek , gdyż należy do grupy najbiedniejszych, zapija swoje pokerowe przygody Martini ze Spritem. Zostałem oficjalnie kapitalistyczną dziwką.

czwartek, 8 grudnia 2011

Niektórzy nie lubią słów.

Są rzeczy, w których jestem dobry. Snucie planów, Pro Evolution Soccer, nie rzyganie po alkoholu. Nie jest ich wiele, nie jest też tak mało. Słowa. Na tej liście słowa zajmują miejsce pierwsze. Mówię. Mówię bardzo dużo. Czasem nawet z sensem. Nie wszyscy to lubią. Niektórzy nie lubią słów. Dzisiaj dostałem drugie ostrzeżenie w pracy. Za słowa. Czy było one uzasadnione , czy nie to już kwestia sporna.
Są cele , które sobie wyznaczyłem. Te malutkie i te większe. Jednym z tych celów jest spokój. Spokój po powrocie. Żeby było na kanapki i na jakiś tam komfort w głowie. Zbyt dużo słów może mi to odebrać. Nie pierwszy zresztą raz i nie ostatni.
Po prostu zamknij się i pracuj- tak napisała kiedyś Dagmara. I nawet nie napiszę, że może ma rację, bo słowo może nie jest tu odpowiednie. Zawiera jakąś dozę nie wiary w zdanie, które jest kompletnie prawdziwe.
Po czym poznaję się dojrzałość. Nie wiem . Nigdy nie wiedziałem. Mam nadzieję, że moją dojrzałość ludzie tutaj poznają po milczeniu.